top of page

Zmarł instr. pil. Piotr ARTYMOWICZ



Zmarł 4 kwietnia, w święto Zmartwychwstania. Pilot i instruktor Aeroklubu Podhalańskiego lubiany i szanowany za profesjonalizm i stosunek do innych. W wieku 85 lat był najprawdopodobniej najstarszym czynnym instruktorem lotnictwa w Polsce z pełnymi uprawnieniami, jeszcze w marcu wziął w Łososinie Dolnej udział w odprawie pilotów przed otwarciem sezonu i nic nie wskazywało, że z jego zdrowiem jest coś nie w porządku. Piotr Artymowicz pochodził z Kresów Wschodnich, jako dziecko przesiedlony z rodziną do Polski w granicach z 1945 odnalazł się w nowej rzeczywistości i w wieku 17 lat uzyskał licencję pilota. Skierowany do wojska latał m.in. na odrzutowych bombowcach Ił-28 ; silny indywidualizm powodował jednak konflikt z ciasnymi procedurami w lotnictwie wojskowym. Dlatego przeszedł do cywila i lotnictwa sportowego, które nawet w warunkach PRL, dawało w lataniu więcej swobody.

Z Aeroklubem w Łososinie Dolnej związał się w 2000 roku. Dla obserwatora z boku instruktor pilot Artymowicz był skromną, w niczym nie narzucającą się innym postacią, ale jednocześnie było widać i czuć, że jest to osobowość nieprzeciętna. Ci, co mają o tym pojęcie, mogli ocenić klasę starszego kolegi w powietrzu, wszyscy pozostali – na ziemi. I sądzę, że w obu skalach dawało to wartość zbliżoną i wysoką. Do formy często nie przywiązujemy wielkiej wagi, ale czy wyrazem KULTURY dzisiaj – zwłaszcza dzisiaj – nie jest choćby sposób w jaki ktoś się nam odkłoni ? Mnie się tu takie zdarzenie kojarzy. W PRL na studiach wszyscy „zdolni” odsługiwali raz w tygodniu „Studium Wojskowe”- przedsięwzięcie tyle humorystyczne, co przykre i z którego nauk zapamiętałem jedynie : „Ręce służą żołnierzowi do oddawania honorów. U dobrze wyszkolonego komandosa są one - chwytne ! ”Kadrę ( nasze pokolenie jeszcze nie nazywało ich trepami) stanowiło trzech pułkowników, z dziesięciu podpułkowników i najwięcej majorów. Kapitanów było tylko dwóch – jeden oferma poniewierana przez zwierzchność, a i przez studenckie „mięso armatnie”, za to drugi, Zalatyński … Tuż przed wojną podporucznik, na wojnie ( U Berlinga) dorobił się porucznika, a aktualnie (1969 r) był kapitanem. „Błyskawiczna” ścieżka awansu, dlaczego ? Otrzymaliśmy materiał do myślenia. Jednego dnia 8-godzinne zajęcia wojskowe miały być o dwie godziny skrócone z powodu nieobecności prowadzącego. Radość stłumił komunikat, że jednak nie pójdziemy sobie, bo w zastępstwie zajmie się nami kpt. Zalatyński . Gdy wszedł do sali, jeden z kolegów wyraził głośno gorycz w guście i stylu na wskroś wojskowym -”Przyszedł **** i będzie nam ********* !” Kapitan zareagował – Kto to powiedział ? Cisza pełna solidarności . - Kto to powiedział ? Gwarantuję panom ( panom ! - w tych czasach !) że za cywilną odwagę przyznania się nie będzie żadnych konsekwencji . Cisza, ale teraz męcząca już, szczególnie dla delikwenta. Wiedział, że cała kompania może „pokiblować” za niego do jakiejś 19.00. W zapewnienie o bezkarności nie wierzył, ale wstał. Kapitan Zalatyński podszedł do niego kilka kroków, zasalutował (!) i podał rękę ze słowami – Dziękuję kolego ! I do wszystkich – Panowie są wolni. Żadnych zajęć już dzisiaj nie będzie. Rozeszliśmy się w zbaranieniu. Nikt nie wysilił się na jakiś komentarz.

Po co ta przydługa dygresja ? Bo krócej nie potrafiłem wyrazić wdzięczności, że dobry Bóg postawił na mej drodze takich ludzi jak Kapitan Zalatyński i Piotr Artymowicz, którzy i w sprawach małych i wielkich – głęboko w to wierzę – zawsze potrafiliby pokazać klasę.

Klasa. Nie jest ani wysoka, ani niska. Jest klasą.

Pogrzeb odbędzie się 13 marca 2021 o godz. 10.00 w Krakowie na Cmentarzu Bielańskim przy ul. Marszałka Mikołaja Wolskiego 4.


Tekst: Zbigniew Sułkowski - SLE EAA 991

121 wyświetleń0 komentarzy

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie
bottom of page